Leciutko muśnij Szeptem moje myśli Spojrzeniem rozszerz Źrenice mojej duszy Dotykiem obezwładnij Mięśnie mego ciała Przytul do serca A będę Twoja cała Tylko obiecaj Nie zrań tej Najmniejszej cząstki Mnie
Z sercem na dłoni, Duszą na ramieniu, Podróżuję przez świat, Włóczę się bez celu. W głowie sznurki mam, W sercu origami. Powiedz, co się stało? Co się stało z kolorami? Blade serce trzymam, Duszę przeźroczystą. Świat szarością spływa, Brudzi drogę czystą, Kapie mi na głowę, I zanieczyszcza serce. Powiedz, co się dzieje? I co z kolorami będzie?
Skrzydła ubrałam szare Posypane smutkiem i samotnością. A świat ubrał mnie w inne. Wielkie, czarne, ciężkie. Przybił siłą i nienawiścią, Wbił prosto w serce. Skrzydła strachu. Z nimi nie da się latać. Kierują się własną drogą. W dół. Zawsze w dół.
Jestem tylko kroplą Nawet nie pociągnięciem ołówka Tylko okruszkiem grafitu Na rysunku świata Ołówkowo szarym Tu wszystko jest szare Nawet ja jestem szara Tylko te oczy zielone Zabarwione łzami
Deszcz spływa po skrzydłach, A z nim wszystkie kolory I strach, i smutek, I nadzieja. Pozostaje tylko pustka, Czysta i cicha, Błękitna jak kropla, W której szumi Ostatni oddech. W której żyje Ostatni dźwięk. Chcę tam zostać. Rozpuścić się w deszczu, W pustce, W ciszy.
Czemu nie było widać motyla? Motyl umierał powoli na zimnym wietrze losu, Tylko po to, by przebudzić się na chwilę pod ciepłym dotykiem nadziei I znów upaść I znów się ożywić I znów spaść I spada tak dalej Wplątany w sieć samotności sieć porzucenia sieć świata
Przeglądam bez celu kartki przeszłości. Patrzą na mnie. Litery w ostatnim oddechu złości. Patrzą na mnie. Drżące, ostre, zaciśnięte. Patrzą na mnie. Milczące, w groźbę zaklęte. Krzyczą do mnie: Ona już czeka! A czas wciąż ucieka.
Świat poukładany jak puzzle, Z kawałków kolorowej rzeczywistości. Jednak jedno miejsce jest puste. Ja do niego nie pasuję. To nie mój świat. Nie moja układanka ...